„Czy w końcu uwierzyliśmy w to, co chcą, żebyśmy uwierzyli, że istnieje kultura popularna i inna, która nie jest dla wszystkich?”

Tego lata, w Fundacji Marguerite i Aimé Maeght [gromadzącej tysiące dzieł sztuki nowoczesnej i współczesnej w Saint-Paul-de-Vence w Alpach Nadmorskich] , oglądając wystawę „Sztuka i życie” brytyjskiej rzeźbiarki Barbary Hepworth (1903–1975), odkryłam zaangażowaną kobietę, która, podobnie jak inni artyści z kolektywu Abstraction-Création, wierzyła, że twórczość, a w szczególności abstrakcja, mogą uczestniczyć w przemianach społecznych i walce z faszyzmem. W 1937 roku napisała: „Język koloru i formy jest uniwersalny i nie jest zarezerwowany dla określonej klasy… To myśl, która daje każdemu to samo życie, tę samą ekspansję, tę samą indywidualną wolność”.
Mówię sobie: „To rzeczywiście myśl miniona, myśl XX wieku” i jestem oszołomiony tymi słowami wypowiedzianymi w głębi serca, o wiele bardziej oszołomiony, niż gdybym wypowiedział je przed zgromadzeniem. Więc je wypowiadam, po cichu niosę je dalej, zapisuję je na tej mównicy, ponieważ mnie zawstydzają i ponieważ śmiem wierzyć, że nie są moje.
Poza tym wszystko we mnie buntuje się przeciwko nim, wszystko, w co wciąż wierzę, cała moja podróż. W latach 70., kiedy byłem nastolatkiem i nudziłem się w liceum w Cannes, gdzie wtedy mieszkałem, przyjechałem autostopem sam do Fundacji Maeghta. Nie wiem, co mogło wzbudzić we mnie takie pragnienie. Nic nie predysponowało mnie do zainteresowania się malarstwem, które znałem tylko z książek. A to już było dużo.
Dziękuję nauczycielowi historii i geografii, który przed wakacjami, pod koniec liceum, podarował mi, bez słowa wyjaśnienia, cztery tomy Powszechnej historii malarstwa , w tym „Wielkich mistrzów malarstwa nowoczesnego” , które miałem odkryć w rzeczywistości, w Fundacji Maeght, w sercu porywającej architektury. Braque, Staël, Tapies czy Giacometti – byłem olśniony.
Pozostało Ci 68,45% artykułu do przeczytania. Reszta jest zarezerwowana dla subskrybentów.
Le Monde